Gdy byłam mała, babcia Henia wspominała, że kiedyś, gdy złodziej mieszkał w kamienicy to wszyscy spali spokojnie, bo honor złodziei ich chronił, mówiła, że nie było ani jednej myśli, by złodziej złodzieja okradł.
Kiedyś wystarczył uścisk dłoni i umowa była ważna.
Kiedyś słowo było droższe pieniądzom.
Kiedyś powszechnym było zakończenie czy podsumowanie rozmowy: słowo honoru!
Pierwsza umowa z czterech głosi: szanuj swoje słowo!
Nawet w instrukcji obsługi człowieka, punkt pierwszy o tym gada: nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Ty jako twórca versus obcy bogowie czyli przekonania, znaczenia, żale, pretensje, autorytety, wszystko nad czym się modlisz i z czego ołtarz zrobiłeś.
Ludzie bez honoru, bez szanowania swojego słowa względem siebie, nieustannie wymyślają niezliczone historie, wiją się, lawirują, użalają, usprawiedliwiają. Stale sobą handlują.
A przecież można powiedzieć, drogi pracodawco za te pieniądze będę robił to, a ze te – to, zamiast brać robotę, i bez honoru na różne sposoby się zachowywać.
A przecież nic nie masz oprócz życia, i szacunku do samego siebie, i tego czy na końcu dnia, staniesz przed lustrem i czy będzie Ci wstyd, czy nie.
Nie chodzi o umowy z kimś, chodzi o słowo dane sobie samemu. Chodzi o Twoją czystość jako twórca.
Czy honorowo podchodzisz do podjętych wyborów? Umowy powinny się wypalić, zanim nową decyzje podejmiesz. Bo jeżeli inaczej pochodzisz do tematu, to mam kolejne pytanie:
Czy śpisz spokojnie?
Jeżeli nie, to siądź i zastanów się jak żyłeś, zmierz się z faktem zignorowania siebie i tego kim jesteś, a kim się stałeś.
Pewnie to będzie dość bolesne ale i uwalniające.
Jesteś jedyną osobą odpowiedzialną za swoje życie, i to czego obecnie doświadczasz, zatem przejmij w końcu za nie odpowiedzialność.
Wszak możesz to zrobić tyko Ty.
Dzięki wielkie.